czwartek, 9 listopada 2017

PIĘKNISIE W KRZYWYM ZWIERCIADLE – ALEK ROGOZIŃSKI „LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE”

Jeśli chodzi o polski rynek wydawniczy, to jest on, moim zdaniem, strasznie nierównomierny. Co miesiąc pojawia się wiele książek, szczególnie z zakresu tzw. literatury obyczajowej, czy „kobiecej”. Książki te są ładnie wydane, mają okładki, które ciągną oko i zachęcające opisy na obwolucie. Niestety, mam wrażenie, że większość z nich ubliża inteligencji czytelnika, a właściwie czytelniczki, serwując nam historie nierealne, przesłodzone i w dużej mierze nielogiczne.

Z drugiej jednak strony mamy „stajnię” rewelacyjnych pisarzy, którzy raz za razem serwują nam doskonałą lekturę, trzymając poziom i przywracając wiarę w sens rodzimej literatury. Są to jednak głównie autorzy kryminałów i thrillerów, kiedy więc czytelnik nabierze ochoty na nieco lżejszą lekturę, zaczyna się problem. Na szczęście w tym momencie do gry wchodzi niezawodny Alek Rogoziński.
Rogoziński w pisarskiej sztafecie przejął pałeczkę po nieodżałowanej Joannie Chmielewskiej i od kilku lat tworzy bardzo udane komedie kryminalne. Jest to gatunek niewystarczająco dobrze rozwinięty w naszym kraju. Ostatnio na spotkaniu autorskim z Alkiem Rogozińskim w Łodzi zastanawialiśmy się, kto jeszcze zajmuje się w Polsce tym gatunkiem i byliśmy w stanie wymienić może jeszcze ze dwie osoby, a szkoda, bo na tle cukierkowatych romansideł i mrocznych thrillerów komedia kryminalna jest jak powiew świeżego powietrza.

„Lustereczko, powiedz przecie” to piąta powieść w dorobku Alka Rogozińskiego i druga część jego nowego cyklu „Róża Krull na tropie”. Drugie części nader rzadko bywają lepsze od pierwszych, ale „Lustereczko” zdecydowanie stanowi wyjątek od tej reguły. Kiedy czytałam „Do trzech razy śmierć” miałam czasami wrażenie, że autor dopiero oswaja się z nową bohaterką, że jeszcze do końca jej nie zna i nie wie, do czego ona jest zdolna. W „Lustereczku” Róża Krull jest już całkiem oswojona, pełnokrwista i konkretna, jakby zażyła Rutinoscorbin i przestała wyglądać niewyraźnie.

Powieść zachowuje również idealną równowagę pomiędzy humorem i kryminałem. Intryga jest bardzo oryginalna i niezwykle ciekawa. Tym razem bowiem nasza bohaterka przypadkowo zostaje świadkiem samobójstwa uczestnika męskiego konkursu piękności. Nie do końca przekonana, czy potencjalny Mister Polonia naprawdę targnął się na swoje życie, postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo, które prowadzi ją za kulisy tej kuriozalnej imprezy i ujawnia coraz bardziej soczyste sekrety uczestników.

Już sama scena, w której Róża staje się świadkiem samobójstwa (lub nie)jest tak genialnie slapstickowo zabawna i tak idealnie odzwierciedla kobiecą naturę, że naprawdę zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem autorem tej książki jest facet. Alek Rogoziński musi mieć naprawdę niezwykle rozwinięty zmysł obserwacji. Jako kobieta nigdy nie mam najmniejszych problemów z utożsamianiem się z jego bohaterkami, a ich punkt widzenia, sposób myślenia i motywacje są dla mnie w stu procentach zrozumiałe i logiczne.
Dalej jest tylko lepiej. Bardzo podobał mi się pomysł umieszczenia akcji w środku męskiego konkursu piękności, jest to bowiem twór tak uroczo kuriozalny, tak dziwaczny i sam w sobie komiczny, że aż prosi się o dobrą karykaturę, a nikt lepiej nie potrafi pokazać naszych celebrytów w krzywym zwierciadle niż Rogoziński. Postać blogera od makijażu, Mario, jest absolutnie rewelacyjna i idealnie pokazuje, jak fantastycznym poletkiem do satyry mogą być  technologie dwudziestego pierwszego wieku i wszechobecne media społecznościowe. Dodatkowo wprowadzenie jako jednego z bohaterów Rafała Maślaka, czyli autentycznego polskiego króla piękności, okazało się bardzo udanym pomysłem. Nie była to dla mnie główna atrakcja powieści, może dlatego, że Maślak nie jest do końca w moim typie i średnio mnie podnieca, ale doceniam pomysł i podobał mi się rezultat.

Jednocześnie sama intryga kryminalna jest, jak zwykle u Rogozińskiego, ciekawa i bardzo logicznie poprowadzona. Do ostatniej strony nie domyśliłam się jej rozwiązania, przez co lektura była pasjonująca i trzymała w napięciu.  „Jak cię zabić, kochanie?” stawiało bardziej na element komediowy, zaś „Do trzech razy śmierć” było w większym stopniu kryminałem, zaś w „Lustereczku” autorowi udało się idealnie wypośrodkować między tymi dwoma gatunkami. Na spotkaniu w Łodzi Alek Rogoziński wspomniał, że książka sama mu się pisała i jest to bardzo widoczne, ponieważ sama się również czyta – naturalnie, lekko i bez zgrzytów. Nie będę nawet narzekać na grubość, bo doszłam do wniosku, że proporcje są jednak zachowane idealnie. Na tym etapie nie chcę już grubszych książek Rogozińskiego, chcę ich po prostu więcej.

Czy mam się do czego przyczepić? Właściwie przychodzi mi do głowy tylko jedno. W powieści wprowadzona jest postać gosposi Róży, pani Cecylii. Jest to bohaterka zarysowana bardzo ciekawie i z dużym potencjałem, ale jeszcze, moim zdaniem, nie do końca oswojona i rozwinięta. Mam nadzieję, że w następnej powieści pani Cecylia dostanie większe pole do popisu i stanie się bardziej wyrazista, bo, moim zdaniem, jest dużo ciekawsza niż Pepe.


Wczoraj premierę miała powieść „Pudełko z marzeniami” napisana wspólnie przez Magdalenę Witkiewicz i Alka Rogozińskiego i jest to pierwsza polska powieść obyczajowo-romantyczna, którą zamierzam kupić i przeczytać od czasu, kiedy położyłam krzyżyk na rodzimej odmianie tego gatunku. Mam przeczucie, że tym razem się nie zawiodę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz